niedziela, 3 grudnia 2017
niedziela, 5 listopada 2017
Żółty, jesienny liść
W piękny, słoneczny weekend czasu wystarczyło mi tylko na spacer po lesie. Była to też taka mała nagroda dla Florka, który wczoraj dzielnie zniósł strzyżenie ;)
Pozdrawiam serdecznie
P.S.
Maryniu, oto najnowsze zdjęcie Florka :)
Pozdrawiam serdecznie
P.S.
Maryniu, oto najnowsze zdjęcie Florka :)
niedziela, 29 października 2017
Jesienna Chyrowa
Niektórzy na starość miewają dziwne a nawet wręcz szalone pomysły. My z Dagą zapisałyśmy się na studia w krośnieńskim PWSZ. Kierunek - Zielarstwo. Niby studia wieczorowe ale WF też nas obowiązuje. Na szczęście są to wyjścia w plener, co nas niezmiernie cieszy.
Tym razem była to dwudniowa włóczęga po okolicach Chyrowej. Trasę wyznaczał gospodarz Gospodarstwa "Pod Chyrową" , sobie tylko znanym ścieżkami.
W sobotę jechałyśmy do Chyrowej w deszczu. Na szczęście zanim wyruszyliśmy na wędrówkę, przestało padać.
Szliśmy drogą w stronę Myscowej, później leśnymi ścieżkami wyszliśmy na widokowe łąki i przez pastwisko wróciliśmy do drogi na Myscową.
W oddali widać kopułę cerkwi w Polanach
Niedziela powitała nas mgłą
Cerkiew Opieki Bogurodzicy w Chyrowej |
Tym razem ruszyliśmy w przeciwną stronę, na Magurę (Chyrową). Można tędy dość do Pustelni Św. Jana (to dawny przebieg GSB) jednak my na szczycie skręciliśmy w lewo i wyszliśmy na przecwiko wyciągu.
Na przeciwległej górce wyciąg narciarski w Chyrowej
Zza drzew wyłania się kopuła cerkwi w Chyrowej
chyrowska cerkiew
To już pewnie ostatnie jesienne zdjęcia w tym roku, orkan Grzegorz zdmuchnie ostatnie liście i będziemy wypatrywać pierwszego śniegu.
Pozdrawiam serdecznie :)
poniedziałek, 16 października 2017
Złote Bieszczady
Wraz z nadejściem października pojawia się u mnie niepokój - zdążę na płonące buki? Pogoda będzie łaskawa? W tym roku niepokój podsyca fakt, że nadmiar zajęć nie pozwala mi na choćby dzień urlopu, tak więc do dyspozycji pozostają weekendy. Prognozy na sobotę były nader łaskawe: miało nie padać a po południu spodziewane były nawet przejaśnienia! Czy trzeba lepszej zachęty?
Po dłuższym zastanowieniu za cel obrałyśmy Połoninę Wetlińską. Co prawda miałam ochotę na mniej uczęszczany szlak ale jak wiadomo ostatnie słowo należy do szofera a szofer zatęsknił za Wetlińską, na której był.... 28 lat temu. Trudno dyskutować z takim argumentem :)
Jechałyśmy jak zwykle "dołem" czyli przez Komańczę. A tam Arkadiusz Andrejkow tak pięknie przyozdobił wiadukt:
Nad górami unoszą się mgły
Dymią retorty
i bieszczadzka ciuchcia, której donośny gwizd słychać było aż na Przełęczy Przysłup.
Widok z wieży na owej Przełęczy
Bieszczadzcy kowboje :)
I oto jesteśmy na Przełęczy Wyżnej a tam gdzieś wysoko malutka Chatka Puchatka
Na szlaku tłoczno
Buki się złocą
Nieśmiałe przebłyski słońca na Osadzkim Wierchu
W schronisku nawet nie było tłoczno, zatrzymałyśmy się więc na herbatę i wspominki. Pierwszy raz piłyśmy tu herbatę właśnie 28 lat temu, na szkolnej wycieczce w głębokiej podstawówce :) Nasza wychowawczyni wybrała się na szlak w długiej spódnicy i koturnach na korkowej podeszwie. Wędrówka w takim stroju po kamienistej ścieżce była dość karkołomnym zadaniem, dlatego czekając na nią zdążyliśmy wypić herbatę.
Nad Caryńską też się przejaśnia
A my idziemy dalej, ku Osadzkiemu
Chatka za nami
coraz mniejsza
i mniejsza
Ale przejaśnienia coraz śmielsze. Czyżby prognozy się sprawdzały?
Widok z Osadzkiego Wierchu czyli 3 w 1: Wetlińska, Caryńska i Tarnica
A to widok w stronę Smereka
Ludzi na szlaku było sporo ale tak zazwyczaj bywa w weekend. Żeby tylko zachowywali się przyzwoicie... Wrzaski, głośna muzyka odtwarzana ze smartfonów, spotkałyśmy też mocno nietrzeźwą grupkę ze Śląska, jeden chłopak aż się przewracał. Smutne to. Na Smereku mijał nas parkowy strażnik, niósł cały wór śmieci. A to przecież Park Narodowy...
Szare Berdo
Za nami Roh, Osadzki i Hnatowe Berdo
Smerek
Między Rohem a Osadzkim widać rożek Caryńskiej
Ze Smereka wygoniły nas nieprzyjemne chmury. Po drodze jeszcze taka zygzakowata niespodzianka.
Gdy zeszłyśmy do lasu, wypogodziło się.
Słońce się chowa na górami, czas wracać do domu.
Jeszcze tylko rzut oka na Łopiennik
I na koniec podziękowania dla anonimowego znalazcy - na parkingu wypadła mi z plecaka kosmetyczka, którą ktoś litościwie położył na masce samochodu.
Pozdrawiam serdecznie
Po dłuższym zastanowieniu za cel obrałyśmy Połoninę Wetlińską. Co prawda miałam ochotę na mniej uczęszczany szlak ale jak wiadomo ostatnie słowo należy do szofera a szofer zatęsknił za Wetlińską, na której był.... 28 lat temu. Trudno dyskutować z takim argumentem :)
Jechałyśmy jak zwykle "dołem" czyli przez Komańczę. A tam Arkadiusz Andrejkow tak pięknie przyozdobił wiadukt:
Nad górami unoszą się mgły
Dymią retorty
i bieszczadzka ciuchcia, której donośny gwizd słychać było aż na Przełęczy Przysłup.
Widok z wieży na owej Przełęczy
Bieszczadzcy kowboje :)
I oto jesteśmy na Przełęczy Wyżnej a tam gdzieś wysoko malutka Chatka Puchatka
Buki się złocą
Nieśmiałe przebłyski słońca na Osadzkim Wierchu
W schronisku nawet nie było tłoczno, zatrzymałyśmy się więc na herbatę i wspominki. Pierwszy raz piłyśmy tu herbatę właśnie 28 lat temu, na szkolnej wycieczce w głębokiej podstawówce :) Nasza wychowawczyni wybrała się na szlak w długiej spódnicy i koturnach na korkowej podeszwie. Wędrówka w takim stroju po kamienistej ścieżce była dość karkołomnym zadaniem, dlatego czekając na nią zdążyliśmy wypić herbatę.
Nad Caryńską też się przejaśnia
A my idziemy dalej, ku Osadzkiemu
Chatka za nami
coraz mniejsza
i mniejsza
Ale przejaśnienia coraz śmielsze. Czyżby prognozy się sprawdzały?
Widok z Osadzkiego Wierchu czyli 3 w 1: Wetlińska, Caryńska i Tarnica
A to widok w stronę Smereka
Ludzi na szlaku było sporo ale tak zazwyczaj bywa w weekend. Żeby tylko zachowywali się przyzwoicie... Wrzaski, głośna muzyka odtwarzana ze smartfonów, spotkałyśmy też mocno nietrzeźwą grupkę ze Śląska, jeden chłopak aż się przewracał. Smutne to. Na Smereku mijał nas parkowy strażnik, niósł cały wór śmieci. A to przecież Park Narodowy...
Szare Berdo
Za nami Roh, Osadzki i Hnatowe Berdo
Smerek
Między Rohem a Osadzkim widać rożek Caryńskiej
Ze Smereka wygoniły nas nieprzyjemne chmury. Po drodze jeszcze taka zygzakowata niespodzianka.
Gdy zeszłyśmy do lasu, wypogodziło się.
Słońce się chowa na górami, czas wracać do domu.
Jeszcze tylko rzut oka na Łopiennik
I na koniec podziękowania dla anonimowego znalazcy - na parkingu wypadła mi z plecaka kosmetyczka, którą ktoś litościwie położył na masce samochodu.
Pozdrawiam serdecznie
Subskrybuj:
Posty (Atom)