niedziela, 31 sierpnia 2014

Nieuchronny schyłek lata

Bociany szykują się do odlotu, rolnicy koszą ostanie łany zbóż, zaczynają się wykopki ziemniaków, wieczorami snują się dymy z ognisk. W powietrzu pachnie nostalgią. Nieuchronnie zbliża się najbogatsza pora roku bo takie kolory, zapachy i smaki to tylko jesień oferuje. A ja z przyjemnością to bogactwo uwieczniam włócząc się po bezdrożach na rowerze, który długo czekał na naprawę.






















poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Julia Doszna w bałucianskiej cerkwi

O koncercie Julii Doszny dowiedziałam się dzięki B., miłośniczce pieśni łemkowskich. Organizatorzy jakoś nie zadbali o promocję, znalazłam jedynie artykuł na nowiny24. A szkoda, pewnie parę osób chętnie by przyszło.
Koncert poprzedziła opowieść pana Zdzisława Gila o historii cerkwi.


Dowiedzieliśmy się m.in. że w nietypowo w tej cerkwi ikona chramowa, która powinna przedstawiać wezwanie cerkwi zamiast Zaśnięcia Najświętszej Maryi Panny przedstawia św. Jerzego ( na powyższym zdjęciu po prawej stronie). 

I wreszcie bohaterowie tego pięknego, niedzielnego popołudnia - Julia Doszna i Antoni Pilch.



Pan Antoni zapowiadał każdą pieśń krótkim wstępem - streszczeniem. Oprócz starych pieśni zebranych przez Oskara Kolberga usłyszeliśmy też Bogurodzicę w wersji łemkowskiej.


Dźwięki liry pięknie współbrzmiały  z głosem Pani Julii.



A kto nie był na koncercie będzie mógł oboje artystów na płycie, która ma się niebawem ukazać.

niedziela, 3 sierpnia 2014

Wszystko co dobre...

... kiedyś się kończy. W drodze powrotnej zwiedziliśmy jeszcze kompleks klasztorny w miejscowości Barsana


Akurat trafiliśmy na mszę, odprawianą na wolnym powietrzu - ołtarz umieszczono w altanie



Rumunki w tradycyjnych strojach
w drugiej altanie znajduje się źródełko

na pierwszym planie altana ze źródełkiem, w tle klasztor


święcenie pojazdu, wszak niedawno było św. Krzysztofa


Ciekawe okazało się wnętrze cerkwii







Ostatnim rumuńskim przystankiem była stolica Maramureszu - Baia Mare, gdzie zatrzymaliśmy się na obiad. Jednak był taki upał, że zamiast na obiad poszłyśmy z Nuną na lody i spacerowałyśmy po starówce.

wieża Stefana




Jeszcze po drodze 5min dla fotografów pragnących uwiecznić słynną maramorską bramę




i żegnamy Rumunię obiecując sobie, że jeszcze tu wrócimy :)

P.S.
Tym razem mieliśmy wspaniałego przewodnika, pana Jurka, który rzetelnie wypełniał swoje obowiązki, szczodrze dzielił się swoją bogatą wiedzą o Rumunii a nawet śpiewał przyśpiewki góralskie :)

sobota, 2 sierpnia 2014

Góry Rodniańskie

Trzeciego dnia wreszcie poszliśmy w góry! Troszkę ułatwiliśmy sobie wędrówkę wyjeżdżając z Borsa Turism wyciągiem krzesełkowym.

swoją drogą to dość zabawne jechać wyciągiem latem :)



Za nami piękny widok na Borsa Turism


a w oddali Borsa, w której nocowaliśmy









I już jesteśmy na górze. Pewnie w sezonie zimowym czynny jest i drugi wyciąg, którym można wyjechać nieco wyżej (na poniższym zdjęciu z lewej strony) ale nam jedna podwózka w zupełności wystarczy. Ścieżką przez las wdrapujemy się dalej.



Po drodze mijamy w oddali najwyższy karpacki wodospad Cascada Cailor, choć z tej odległości nie wygląda od imponująco.





bacówka


fot. Nuna
Nad urokliwym jeziorkiem zatrzymujemy się na dłużej




Posileni wdrapujemy się przełęcz zazdroszcząc pasterzowi :)





I wreszcie jesteśmy na Przełęczy Gargalau. Jak na wysokość 1925 m n.p.m. jest podejrzanie bezwietrznie, co niechybnie zapowiada deszcz



Niestety nasze obawy okazują się słuszne, przy zejściu towarzysza nam odległe grzmoty a w połowie drogi do wyciągu zaczyna padać. Ale i tak mamy dużo szczęścia, podobno na dole lało jak z cebra a nam się upiekło, przy wyciągu już nie padało. Jeszcze kupiliśmy w bacówce pyszny bundz i zjechaliśmy na dół. Co prawda podczas zjazdu znów się rozpadało no ale jazda w deszczu wyciągiem krzesełkowym tez jest pewną atrakcją :)



Czwartego dnia.... trzeba było niestety wracać ale po drodze mieliśmy jeszcze kilka atrakcji.

piątek, 1 sierpnia 2014

cd rumuńskiej eskapady

Drugiego dnia wybraliśmy się na przejażdżkę kolejką leśną Mocanita. Wyruszyliśmy z Viseu de Sus malowniczą doliną rzeki Wazer podziwiając widoki. Ciekawa jest historia kolejki - wybudowana w latach 30-tych XXw. służyła do przewozu drewna z trudno dostępnych górskich terenów. Przetrwała trudne czasy komunizmu aż do lat 90-tych, kiedy to jej byt stał się zagrożony. Na szczęście znalazł się pewien Szwajcar, który uratował ją od upadku. Więcej na ten temat można przeczytać tutaj


Po drodze podglądaliśmy codzienne życie mieszkańców nielicznych osad

W Rumunii tak jak na sąsiedniej Ukrainie prawie przed każdym domem jest ławeczka


ciekawy sposób suszenia siana





przystanek dla zaczerpnięcia wody





Wracając do pensjonatu pojechaliśmy jeszcze na Przełęcz Prislop (1416m n.p.m), która oddziela Góry Maramorskie od Rodniańskich. Jechaliśmy w deszczu zastanawiając się, jak tez będzie na górze. Na przełęczy nie padało ale widoczność nie była oszałamiająca.

schronisko

Na przełęczy znajduje się schronisko i murowana cerkiew






robotnicy odpoczywali przy cerkwi




Trzeciego dnia wreszcie poszliśmy w góry ale o tym napiszę w następnym odcinku :)