Kiedy to byłyśmy ostatnio w Bieszczadach? Hm, chyba dawno temu. Dlatego korzystając z pięknej pogody pomknęłyśmy sprawdzić, co się zmieniło na Połoninie Wetlińskiej.
Biedna Nuna, która nie lubi wstawać wcześnie, musiała wstać przed 5 a i po drodze nie było dane się jej zdrzemnąć, bo sarny postanowiły sprawdzić mój refleks i stan hamulców w moim małym żuczku. Na szczęście obyło się bez ofiar.
Wyruszyłyśmy z Przełęczy Wyżnej.
Po remoncie szlak zamienił się w... autostradę. Teraz swobodnie może tędy przejechać terenówka z dostawą do chatki, o czym przekonałyśmy się po wejściu na szczyt.
Trafiłyśmy chyba na szczyt wyzłocenia buków. Nie mogłam się napatrzyć na to szaleństwo kolorów
Nie wchodziłyśmy do wyremontowanej chatki. Wystarczyła nam herbata z termosu
Koci gospodarz korzystał z kąpieli słonecznych.
widok na wschód: Połonina Caryńska z Tarnicą w tle
Ruszamy w dalsza drogę
Tym razem Nuna znalazła kamyk z aniołem
Chatka znika w oddali
Przed nami mozolna wspinaczka po schodach
ale ten widok rekompensuje wszystkie trudy
miłośniczka botaniki nawet na skałach wypatrzy ciekawy okaz (widłak goździsty)
Nuna :)
widok na Smerek
Przełęcz Orłowicza. Na Smerek już nie weszłyśmy w obawie, że nie zdążymy zejść do auta przed zmrokiem.
Wracałyśmy tą samą drogą
jeszcze tylko ostatni rzut oka na Połoniny
prawie 32 tys kroków, niezły wynik :)
Pozdrawiam serdecznie :)