Ha, przechytrzyłam pogodę! Dziwnym trafem ostatnio po dość pogodnym tygodniu następował deszczowy weekend. A przecież w Myscowej powinny już kwitnąć obrazki i storczyki! Wrzuciłam więc do bagażnika plecak z aparatem i buty, aby jak tylko pogoda okaże się łaskawa, pojechać na botaniczne łowy.
Okazja nadarzyła się akurat 1.06., taki prezent na Dzień Dziecka, bo przecież wewnętrze dziecko należy w sobie pielęgnować niezależnie od wieku :)
Pierwszy prezent czekał w miejscu znalezionym podczas zeszłorocznych badań terenowych.
Obrazki alpejskie - w zeszłym roku udało mi się znaleźć zaledwie dwa kwitnące egzemplarze, niestety po majowych przymrozkach nie wyglądały zbyt atrakcyjnie. W tym roku naliczyłam ich pięć, w dużo lepszej kondycji.
Drugi prezent czekał na łąkach powyżej wsi
Łany storczyków :) Troszkę już przekwitały, w końcu to już czerwiec. Udało mi się zidentyfikować nie tylko dość pospolitą w tych stronach kukułkę szerokolistną:
ale też rzadziej występujące storczyki samicze
a znajdująca się tuż obok podmurówka to pozostałości karczmy
Wspaniale spędzony dzień, pogłębiona wiedza, świeże powietrze, wspaniałe widoki.
OdpowiedzUsuńI ja przy okazji troszkę skorzystałam z tych dobrodziejstw. To na prawdę był dobrze spędzony dzień.
Pozdrawiam serdecznie
Bardzo udane łowy botaniczne; też ostatnio znalazłam prawie białego storczyka męskiego pod Kopystańką; właściwie to storczyki męskie nie robią na mnie wielkiego wrażenia, bo mam je pod chatką i na łące, ale inne to jak najbardziej. Teraz obserwuję miodowniki melisowate, kwitną, a kiedy pokazałam mężowi, to określił je, że to pokrzywa:-) Usiadłam na tarasie, zmęczona trochę koszeniem, jest cudny koniec dnia, zachodzi słońce, ptactwo wyśpiewuje, niech się miasto chowa ze swoimi urokami:-) pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńMęczył mnie tytuł Twego wpisu ... kto zawsze jest spakowany, gotów do drogi ... coś mi się tłukło po głowie, przypominała melodia, kolejne słowa, no tak, kto jest czarnym turystą, i w ogóle te ścięte słoneczniki, i zaparzanie skośnookiej herbaty:-) dzięki za przypomnienie Domu o Zielonych Progach, zaraz poszukam płyty i odświeżę piosenki, trochę już zapomniane:-)
UsuńAleksandro - oj tak, to sama przyjemność spędzić kilka godzin na łąkach, nawet gdy się tam jedzie prosto po pracy :)
OdpowiedzUsuńMaryniu - ten białasek to niezła zagwozdka, ma rozchylone górne płatki, które powinny tworzyć hełm. No ale u innych egzemplarzy, przekwitających już nieco, też się te górne płatki rozchylały.
Miodowniki melisowate rzeczywiście troszkę do jasnoty podobne to i z pokrzywą można pomylić :)
Dom o Zielonych Progach to moja ulubiona playlista do śpiewania w samochodzie, oczywiście gdy jadę sama :)
Pozdrawiam Was serdecznie
Piękne botaniczne spotkania. Na takie ratytasiki jak Arum maculatum czy Orchis morio jeszcze muszę poczekać, ale mi też nie szkoda byłoby ubrudzonych spodni czy butów. Kto wie czy za rok je tam jeszcze spotkamy. Pozdrawiam. Piotr
OdpowiedzUsuńWciąż mam nadzieję, ze ten nieszczęsny zalew jednak nie powstanie. Pozdrawiam serdecznie
Usuń