wtorek, 22 listopada 2016

Zaszeleścić...

Epizod zimowy przeszedł już do historii i dość ponury tydzień zakończył słoneczny weekend. Na dalszy wyjazd nie wystarczyło czasu ale niedzielny spacer do pobliskiej Dębiny był bardzo udany.





Czy byłaby jesień bez szeleszczenia :)


Słońce już chowa się za lasem, czas wracać.


A nad nami rozgrywa się prawdziwy spektakl






Pozdrawiam serdecznie

6 komentarzy:

  1. Przepiękne zjawiska. Ja bardzo lubię tak brodzić po leżących liściach.
    Nawet zapominam, że tam mogą być kleszcze. Wysokie buty i spodnie zabezpieczają,
    a ta muzyka szeleszczących liści jest świetna.

    OdpowiedzUsuń
  2. Też tak masz, Maniu? co chwilę zmiana kolorów na niebie i setki zdjęć:-) dywan z dębowych liści doskonale zgrał mi się kolorystycznie z Twoimi butami i dżinsami, a gdyby tak jakieś dziergadełko w kolorach ziemi? od razu przypomina mi się, jak wędrowaliśmy na Kamień Dwernik z Bigosem i Maksiem pudlem, jak te psy szalały w liściach po kolana, psów już dawno nie ma, wspomnienia zostały, i zdjęcia, czasami zapędzę się do archiwum blogowego, i wszystko mi się przypomina; szur, szur, Maniu, pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. W takim domu mogłabym mieszkać. Cudne są twoje zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Aleksandro - też zapominam o kleszczach, to wielka frajda poszeleścić w liściach :)

    Maryniu - też tak mam, robię setki zdjęć a potem mam kłopot z wyborem. Mój pierwszy wydziergany sweter był własnie w kolorach ziemi, z resztek różnych włóczek. Wyprodukowałam go jeszcze w liceum i służył mi przez lata. Florek też szalał w liściach, trafił potem prosto do wanny, co niezbyt mu się spodobało :)

    Aniu - chatka wyglądała na niezamieszkałą więc może Twoje marzenie mogłoby się spełnić :)

    Pozdrawiam Was serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  5. Uroczo i klimatycznie :)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń