niedziela, 20 kwietnia 2014

Plener czyli kapryśna wiosna w Bieszczadach

Dawno, dawno temu, jeszcze w ubiegłym tysiącleciu zgłębiałam tajniki fotografii w szkole o bardzo długiej nazwie (w skrócie PPSKAKiB). Przyjaźniłam się wtedy z Wojtkiem i Pawłem choć była to dość osobliwa przyjaźń - panowie dysponowali świetną ciemnią, z której często korzystałam w zamian za notatki i obiadki.
Po szkole nasze drogi się rozeszły, nie widzieliśmy się dobre kilkanaście lat. Ale widać panowie zrobili się na starość sentymentalni, skoro odnaleźli mnie na fb i zaproponowali wspólny wyjazd. Tzn. pomysł był ich, znalezienie miejsca i atrakcji spadło na mnie. Wymyśliłam schronisko Koliba w Przysłupiu Caryńskim, bo jeszcze tam nie byłam a lokalizacja jest całkiem atrakcyjna. 
Udało nam się jeszcze zaprosić Marzenę, reszta towarzystwa z naszego roku albo nie miała czasu albo nie udało nam się z nimi skontaktować ale dołączyli jeszcze do nas koledzy chłopaków - Szymon i Grzegorz. Ustaliliśmy termin na ostatni weekend przed Wielkanocą i ruszyliśmy w drogę. 
Początek nie zapowiadał się optymistycznie, wyjeżdżaliśmy w deszczu a prognozy na najbliższe dni też nie były obiecujące. Na szczęście w Zagórzu nie padało, mogliśmy więc odwiedzić ruiny klasztoru karmelitów.




Sporo się tu zmieniło w ciągu ostatnich lat. W okolicy klasztoru powstała droga krzyżowa, ruiny zabezpieczono, dobudowano taras widokowy a z tyłu powstaje ogród.















W Bezmiechowej nie mieliśmy już tyle szczęścia ale przynajmniej zjedliśmy dobry obiad :)


Kolejny przystanek - rezerwat Sine Wiry



fot. Paweł Kostka
Jeszcze tylko przystanek w Smolniku przy cerkwii




I oto cel naszej podróży


c.d.n. niebawem :)

4 komentarze:

  1. Ale fajnie. Wróciłabym w Wasze tereny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam, Bieszczady nawet w deszczu są piękne :)

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Malować niestety nie potrafię, to może chociaż malowanie światłem czasem mi się uda :)
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń