Tyle razy chodziłam do pobliskiego lasku nad Wisłokiem wypatrywać cebulic, aż wreszcie się udało tuż przed świętami.
Wypatrzyłam też łuskiewnika
złoć żółtą
dzielną kokorycz, przebijającą się przez zeszłoroczne liście
nieśmiałego zawilca
i czosnek niedźwiedzi
I to nic, że u nas ostatnio śnieg sypie średnio co godzinę. Zieleń i tak zwycięży :)
Pozdrawiam serdecznie
O, tak, już niebieszczy się mgiełka na obejściu, choć śnieg przygiął delikatne kwiatuszki do ziemi. Już poskubałam listków czosnku dla babci, bardzo je lubi, są najlepsze, bo młodziutkie, soczyste. Czekam teraz na łany kokoryczy, mamy taki dębowy zagajnik, tam można zakochać się w tych rośłinach, białe i fioletowe, i mieszańce; pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńNie długo zrobi się przyjemniej i kolorowo. Musimy uzbroić się w cierpliwość.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Maryniu - w zeszłym roku zamiast robić tradycyjne pesto z czosnku, zasuszyłam sobie trochę listków. Świetnie podkreślają smak pizzy i sosów pomidorowych.
OdpowiedzUsuńU nas biała kokorycz to rzadkość :)
Aleksandro - mam nieodparte wrażenie, że w tym roku aura ewidentnie sobie z nas kpi, zważywszy na prognozy na najbliższe dni. Dobrze, że nie zmieniłam opon :)
Pozdrawiam Was serdecznie