swoją drogą to dość zabawne jechać wyciągiem latem :) |
Za nami piękny widok na Borsa Turism
a w oddali Borsa, w której nocowaliśmy
I już jesteśmy na górze. Pewnie w sezonie zimowym czynny jest i drugi wyciąg, którym można wyjechać nieco wyżej (na poniższym zdjęciu z lewej strony) ale nam jedna podwózka w zupełności wystarczy. Ścieżką przez las wdrapujemy się dalej.
Po drodze mijamy w oddali najwyższy karpacki wodospad Cascada Cailor, choć z tej odległości nie wygląda od imponująco.
bacówka |
fot. Nuna |
Posileni wdrapujemy się przełęcz zazdroszcząc pasterzowi :)
I wreszcie jesteśmy na Przełęczy Gargalau. Jak na wysokość 1925 m n.p.m. jest podejrzanie bezwietrznie, co niechybnie zapowiada deszcz
Niestety nasze obawy okazują się słuszne, przy zejściu towarzysza nam odległe grzmoty a w połowie drogi do wyciągu zaczyna padać. Ale i tak mamy dużo szczęścia, podobno na dole lało jak z cebra a nam się upiekło, przy wyciągu już nie padało. Jeszcze kupiliśmy w bacówce pyszny bundz i zjechaliśmy na dół. Co prawda podczas zjazdu znów się rozpadało no ale jazda w deszczu wyciągiem krzesełkowym tez jest pewną atrakcją :)
Czwartego dnia.... trzeba było niestety wracać ale po drodze mieliśmy jeszcze kilka atrakcji.
Cudowne widoki. Zazdroszczę wrażeń.
OdpowiedzUsuńIstotnie, burza w górach to niesamowite wrażenie, szczególnie jak bliskie grzmoty odbijają się echem od skał :)
UsuńTo żaden wstyd korzystać w górach z kolejki, skoro ułatwia nam wędrówkę, człowiek ma więcej sił do pokonywania sporych odległości, my też korzystamy z krzesełek, gdzie tylko się da; och, te sery rumuńskie, nawet w zwykłym markecie jest ich wielki wybór, i są bardzo dobre, nie mówiąc już o tych od pasterzy; widzę, Maniu, że jesteś zadowolona z wycieczki, bo nie każdemu spodoba się w Rumunii, my jesteśmy zauroczeni; serdeczności.
OdpowiedzUsuńMasz rację Marysiu, w tym wypadku wyciag uratował nas przed totalnym przemoczeniem, jak już byliśmy na dole, rozpętała się ulewa. Rumunia jest piękna, tyle tam gór! Namawiałam naszego Przewodnika, żeby może w sytuacji, gdy już raczej nie pojedziemy na Ukrainę, organizować więcej wycieczek do Rumunii tym bardziej, że chętnych jest zawsze więcej niż miejsc.
UsuńPozdrawiam serdecznie
Czy ten smakołyk, który mi się dostał, został zakupiony w przybytku uwiecznionym na ostatnim zdjęciu...? :D
OdpowiedzUsuńTwoja relacja zainspirowała mnie do małych poszukiwań i wstępnych pomiarów odległości: wygląda na to, że z Krosna do Borsy jest niewiele dalej niż do Wrocławia (tylko Neobusy nie jeżdżą, hehe). Być może moje podróżowanie palcem po mapie znajdzie kiedyś swoje odzwierciedlenie w bardziej namacalnej rzeczywistości... Zgarnę Cię po drodze, pojedziesz w charakterze przewodnika :)
Oczywiście! Jadłam go przez kilka dni na obiad z pomidorami, pychota :)
OdpowiedzUsuńNeobusa do Wro zdecydowanie nie polecam, chyba że lubisz baaaaardzo długie podróże a jako przewodnika po Rumunii polecam pana Jurka (służę namiarami ;) )
Ech, ja go konsumowałam z domowej roboty żurawiną, której ostatni słoik zaplątał się w spiżarni... Rewelacyjny był :)
UsuńWitam,\
OdpowiedzUsuńfajne fotki i fajna wycieczka
my wybieramy się w tym roku do Borsy, a z uwagi na oszczędność i sił i czasu będziemy korzystać z wyciągu
mam pytanko czy cena za przejazd wyciągiem była duża?
pozdrawiam
Ewa
Dziękuję, bilet kosztował jakieś grosze, 2-3 Euro chyba. Powodzenia, zazdroszczę Wam, Rumunia jest piękna :)
Usuń