niedziela, 22 września 2019

Kto rano wstaje...

Jakie tam rano, 4.40 to środek nocy! Całe lato obiecywałam sobie, że pojadę gdzieś w Beskid na wschód słońca. I właśnie dziś, ostatniego dnia lata, udało mi się wstać o barbarzyńskiej porze i powitać dzień na Węgierskim Trakcie.



Przyznaję się bez bicia - przegapiłam moment, gdy słońce wyłania się zza horyzontu, na górce poruszało się coś dużego, zastanawiałam się już nawet, czy nie pogalopować z powrotem ale to tylko poczciwa krowa napędziła mi stracha :)

Na horyzoncie Kamień nad Jaśliskami


Sarny zdziwione, kto im przeszkadza w śniadaniu




Resztki porannych mgieł


W oddali kapliczka Św. Jana a na łące sarny, które mi towarzyszyły przez całą drogę


Po prawej kapliczka na Wierzchgórze


W dolinie Jaśliska


I na koniec jeszcze panorama z Węgierskiego Traktu


Pachnie już jesienią,  ranki są coraz chłodniejsze. Bardzo przydała mi się czapka i gorąca kawa w kubku termicznym.

Pozdrawiam serdecznie