Beskid Niski nie przestaje mnie zaskakiwać. Wciąż trafiamy na urzekające miejsca. Niby wiedziałyśmy, ze gdzieś tam w dolinie Wisłoki, u stóp Grzywackiej leży Myscowa ale jakoś nigdy nie było nam tam po drodze. Aż do teraz, gdy przyszedł czas pisania pracy inżynierskiej i powstał pomysł zbadania, jakież to rośliny zielarskie tam rosną. Tym bardziej, że od kilkudziesięciu lat są plany budowy w tym w miejscu sztucznego zbiornik retencyjnego.
I tak, korzystając z uchylenia zakazu przemieszczania się, pomknęłyśmy pewnego popołudnia do Myscowej. Jadąc od Kątów trzeba przejechać rzekę po betonowych płytach a nie wiem czy moje wiekowe autko zniosłoby takie ekscesy. Wybrałyśmy więc drogę od Polan.
Obeszłyśmy wieś dookoła, wspinając się najpierw na wzgórze, tuż przy granicy Magurskiego Parku Narodowego.
Nagle z krzaków wyleciało wielkie ptaszysko, prawdopodobnie myszołów, który długo krążył nad nami.
Kwitnące taniny
W dole nieliczne zabudowania wsi a powyżej Łysa Góra i Polana
Wędrujemy polnymi dróżkami
W dole droga z Krempnej do Kątów
A tu widok na Grzywacką
Zeszłyśmy do Kątów i wracałyśmy drogą. We wsi panowała błoga cisza, przerywana niekiedy rykiem krowy :)
Słynny przejazd przez Wisłokę
Miałyśmy też małą przygodę z krową, która wybrała wolność. Na szczęście właścicielka szybko zainterweniowała.
Po prawej widać kopułę cerkwi p.w. św. Paraskewy, dziś kościół rzymskokatolicki
Taki oto mam piękny teren badawczy i już się cieszę na kolejną wizytę :)
Pozdrawiam serdecznie