Tytuł tego posta powinien brzmieć: "Gdzie diabeł nie może, tam Mauzera pośle" bo to właśnie dzięki uporowi miłościwie nam panującego Prezesa krośnieńskiego oddziału PTTK udało nam się tam znaleźć. Aby uzyskać zgodę Parku poruszył dosłownie niebo i ziemię, dostaliśmy nawet błogosławieństwo Prezydenta Komorowskiego, który obdarzył nas na tę okoliczność kotylionami i znaczkami "25-wolności"
Tak więc zaopatrzeni w stosowne zgody, pod opieką ratowników z Bieszczadzkiej Grupy GOPR, udaliśmy się uczcić Święto Niepodległości w miejscu niezwykłym. Otóż w latach 20-tych ubiegłego wieku do Sianek zawitał sam Marszałek Józef Piłsudski i z grupą dzieci poszedł na wycieczkę na Skałę Dobosza, znajdującą się na zachodnim wierzchołku Opołonka. Dziś Skała znajduje się po ukraińskiej stronie.
Tym razem ominęliśmy Beniową i ruszyliśmy do grobów Stroińskich, dawnych właścicieli Sianek
Kaplica zyskała nowy dach.
Litery na płycie nagrobnej hrabiego Franciszka Stroińskiego są już ledwo czytelne
Kolejny przystanek - Wierszek z widokiem na ukraińskie Sianki
Patrząc na nieliczne zabudowania dzisiejszych Sianek trudno uwierzyć, że przed wojną był to prężnie się rozwijający ośrodek letniskowy:
"Sianki jako wieś letniskowa swój największy rozkwit przeżyła w połowie
lat 30 XX wieku. Znajdowało się w Siankach 10 domów letniskowych, 6
pensjonatów, kwatery prywatne, przepiękne luksusowe schronisko Przemyskiego
Towarzystwa Narciarskiego oraz dwa inne schroniska. Licząc miejsca noclegowe -
było ich około 2 tysiące, tyle Sianki mogły przyjąć turystów. Oprócz miejsc
noclegowych było kilka restauracji, bufet kolejowy, 7 sklepów spożywczych,
piekarnia, orkiestra sezonowa, biblioteka, scena amatorska, korty tenisowe, boiska
do siatkówki i koszykówki no i oczywiście dancingi. W zimie można było skorzystać
z wspaniałych terenów narciarskich, skoczni narciarskiej oraz toru saneczkowego". (http://www.twojebieszczady.net/zj/sianki.php)
Wędrujemy dalej wzdłuż Sanu aż do obelisku oznaczającego jego źródła ( choć badania dr Wojciecha Krukara dowiodły, że to jest tylko dopływ Sanu, jego rzeczywiste źródło jest na stokach Piniaszkowego, po ukraińskiej stronie).
Dalej wędrujemy już poza szlakiem, pasem granicznym,
przez bezlistny, bukowy las
jeszcze tylko ostre podejście
i jesteśmy u celu :)
Dekorujemy słupek graniczny, robimy sobie pamiątkowe zdjęcia
widok na ukraińską stronę |
Jeszcze tylko tęskne spojrzenie na kolejny niedostępny szczyt - Kińczyk Bukowski
i wracamy z nadzieją, że kiedyś uda nam się wejść i tam.
Pozdrawiam serdecznie
Pięknie. Zazdroszczę takiej akcji i wrażeń. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWspaniały jest Wasz Prezes, i pięknie uczciliście święto 11 listopada; słyszałam wiele o tym stromym podejściu od męża, bo też kiedyś tam był, czyżby to podejście na Beskid Żydowski czy coś podobnego? zresztąś widać to po wędrujących, jak nisko pochyleni, ciężko wspinają się pod górę; pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńAniu - wrażenia niesamowite :)
OdpowiedzUsuńMarysiu - niestety mieliśmy zgodę tylko na Opołonek ale i tak podejście ostre, a schodząc Nuna zaliczyła zjazd na liściach :)
Pozdrawiam Was serdecznie