Epizod zimowy przeszedł już do historii i dość ponury tydzień zakończył słoneczny weekend. Na dalszy wyjazd nie wystarczyło czasu ale niedzielny spacer do pobliskiej Dębiny był bardzo udany.
Czy byłaby jesień bez szeleszczenia :)
Słońce już chowa się za lasem, czas wracać.
A nad nami rozgrywa się prawdziwy spektakl
Pozdrawiam serdecznie
Przepiękne zjawiska. Ja bardzo lubię tak brodzić po leżących liściach.
OdpowiedzUsuńNawet zapominam, że tam mogą być kleszcze. Wysokie buty i spodnie zabezpieczają,
a ta muzyka szeleszczących liści jest świetna.
Też tak masz, Maniu? co chwilę zmiana kolorów na niebie i setki zdjęć:-) dywan z dębowych liści doskonale zgrał mi się kolorystycznie z Twoimi butami i dżinsami, a gdyby tak jakieś dziergadełko w kolorach ziemi? od razu przypomina mi się, jak wędrowaliśmy na Kamień Dwernik z Bigosem i Maksiem pudlem, jak te psy szalały w liściach po kolana, psów już dawno nie ma, wspomnienia zostały, i zdjęcia, czasami zapędzę się do archiwum blogowego, i wszystko mi się przypomina; szur, szur, Maniu, pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńW takim domu mogłabym mieszkać. Cudne są twoje zdjęcia.
OdpowiedzUsuńAleksandro - też zapominam o kleszczach, to wielka frajda poszeleścić w liściach :)
OdpowiedzUsuńMaryniu - też tak mam, robię setki zdjęć a potem mam kłopot z wyborem. Mój pierwszy wydziergany sweter był własnie w kolorach ziemi, z resztek różnych włóczek. Wyprodukowałam go jeszcze w liceum i służył mi przez lata. Florek też szalał w liściach, trafił potem prosto do wanny, co niezbyt mu się spodobało :)
Aniu - chatka wyglądała na niezamieszkałą więc może Twoje marzenie mogłoby się spełnić :)
Pozdrawiam Was serdecznie
Uroczo i klimatycznie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Dziękuję :)
Usuń