Przyznaję się bez bicia - przegapiłam moment, gdy słońce wyłania się zza horyzontu, na górce poruszało się coś dużego, zastanawiałam się już nawet, czy nie pogalopować z powrotem ale to tylko poczciwa krowa napędziła mi stracha :)
Na horyzoncie Kamień nad Jaśliskami
Sarny zdziwione, kto im przeszkadza w śniadaniu
Resztki porannych mgieł
W oddali kapliczka Św. Jana a na łące sarny, które mi towarzyszyły przez całą drogę
W dolinie Jaśliska
I na koniec jeszcze panorama z Węgierskiego Traktu
Pachnie już jesienią, ranki są coraz chłodniejsze. Bardzo przydała mi się czapka i gorąca kawa w kubku termicznym.
Pozdrawiam serdecznie