niedziela, 29 czerwca 2014

Na Przymiarkach

Dawno nie byłam na Przymiarkach. Zmienia się to piękne miejsce a zmiany te niekoniecznie mi się podobają. Po tym jak utwardzono drogę przez las, coraz więcej osób wjeżdża na szczyt samochodami, że już wspomnę o licznych użytkownikach motorów crossowych, urządzających sobie tam wyścigi. Niepokój wzbudza też wykarczowanie krzaków na zboczu od strony Bałucianki (przy okazji zaorano ścieżkę - dziwnie wygląda drogowskaz wedle którego należałoby iść przez zaorane pole z lichą trawą i resztkami korzeni wykarczowanych krzaków). Krążą słuchy, że szykują się tam kolejne inwestycje.
Ale obiecałam Pani Teresie wycieczkę po malowniczych okolicach Rymanowa Zdroju więc słowa dotrzymałam.
Szłyśmy z Rymanowa Zdroju zielonym szlakiem

wodospad na Taborze


W lesie, tuż przed wyjściem na łąki, napotkałyśmy osobliwą, maleńką kapliczkę. Niestety brak informacji, co upamiętnia.







Widoki z Przymiarek jak zwykle piękne :)



daleko na horyzoncie Krosno i moje blokowisko

a po przeciwnej stronie zielenieją bałuciańskie pola




daleko, daleko widać garb Cergowej

Nuna wyszła nam naprzeciw i razem zeszłyśmy do Iwonicza.


Miło czasem odwiedzić znajome strony :)

Pozdrawiam serdecznie

środa, 11 czerwca 2014

Szlachtowskie Góry czyli trafił swój na swego

Przyjemnie jest iść w góry z osobami, które wędrują dla przyjemności, nie spiesząc się podziwiają przyrodę i rozumieją potrzebę wykonania setek zdjęć. W miniona sobotę miałam tę przyjemność wędrować po Małych Pieninach w zacnym damskim towarzystwie (nawet Nuna dała się namówić :) )

Wyruszyłyśmy ze Szlachtowej, stąd w tytule Szlachtowskie Góry. Tak w XVIII-wiecznych dokumentach określano pasmo Małych Pienin.





w dole widać szlachtowską cerkiew (obecnie parafia rzymskokatolicka)  



Przed nami widok na najbardziej znany pieniński szczyt



Ten wystający zza lasu rożek to cel naszej wędrówki, Wysoka


Ale zanim się tam wdrapiemy, mała przerwa na podziwianie widoków

Trzy Korony

zielona Słowacja

na horyzoncie Tatry w czapie chmur

U podnóża Wysokiego Wierchu spotykamy bacę ze stadem owiec a ja wzdycham - ileż to swetrów się tutaj pasie :)





Wysoki Wierch i Trzy Korony z Durbaszki

niszczycielska działalność Xawerego

Jeszcze tylko mozolna wspinaczka i oto jesteśmy na szczycie Wysokiej :) najwyższego szczytu w Pieninach. Tatry odrobinkę się odsłoniły



Raz jeszcze Trzy Korony


Upał tego dnia był niemiłosierny, więc nasyciwszy się widokami schodzimy. Gdy już wychodziłyśmy z lasu, u podnóża, dwóch panów idących na górę zadało nam sakramentalne pytanie "czy daleko jeszcze" a usłyszawszy odpowiedź skomentowali - skoro dziewuchy sobie dały rade to i my wejdziemy. Niby racja, to tylko 1052m n.p.m. ale my nie szłyśmy w crocs'ach!!!



Wracałyśmy przez malowniczy wąwóz Homole


I tutaj spotkałyśmy kilka osób w sandałkach i klapeczkach.




Wycieczka była bardzo udana i mam nadzieję, że niebawem znów się gdzieś wybierzemy w takim składzie :)

Pozdrawiam serdecznie

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Husne

Nocowaliśmy w Wołowcu w hotelu o wdzięcznej nazwie Wiktoria :) Po całym dniu wędrówki w niemiłosiernym upale prysznic i łóżko były prawdziwym wybawieniem. 
Na drugi dzień w planach był Pikuj z Biłasowicy - podobno najbardziej strome podejście. Ale bolące kolano i zachowanie przewodnika niewarte komentarza skutecznie mnie zniechęciły. Zostałam z panią Teresą, która też nie miała ochoty na galop po górach i spędziłyśmy ten dzień w Husnem, gdzie reszta towarzystwa miała zejść. 

Husne jest równie malownicze jak Libuchora



Ponieważ była niedziela, ludzie szli do cerkwi. Śpiew popa słychać było dość wyraźnie w całej wsi. Jak się później przekonałyśmy, to zasługa solidnych głośników :)


Podziwiam tamtejsze kobiety - chodzenie w szpilkach po tych wertepach jest nie lada sztuką! 
tutaj najlepszym środkiem lokomocji jest gruzawik, autobusem pokonanie 40km zajęło nam 2 godziny


Chodziłyśmy sobie pół dnia po wsi, czasem zaczepiali nas mieszkańcy, zapraszali do siebie na mleko.





Widać, ze i tu się powoli zmienia, powstało gospodarstwo agroturystyczne jedyne, jakie spotkałyśmy


Bo na nocleg w "Prituloku" u stóp Pikuja, czyli schronisku nie można liczyć



A oto i sam Pikuj


Udało nam się wejść do cerkwi tuż po mszy




A później zrobiłyśmy sobie piknik na bardzo widokowej łące pachnącej macierzanką




Te niewinne obłoczki przemieniły się w chmury burzowe i trzeba było wracać


Na szczęście dotarłyśmy do autobusu przed ulewą, zdążyłyśmy nawet odwiedzić "magazin" :) Reszta towarzystwa nie miała szczęścia, wrócili z Pikuja kompletnie przemoczeni.

Jeszcze ostatnie spojrzenie na góry zza szyb autobusu i wracamy.


A Pikuj poczeka :)

Pozdrawiam serdecznie