sobota, 1 lutego 2014

Świtem bladym...

... obudziło mnie psisko domagając się spaceru. Argument, że przecież jest sobota jakiś go nie przekonał i trzeba było wstać. Jednak gdy spojrzałam przez okno wybaczyłam mu pobudkę, wzięłam aparat i pobiegliśmy na łąki.







Łąkami, wzdłuż torów kolejowych zawędrowaliśmy do Łężan


podziwiając widoki ulubionych pagórków rymanowskich


i ośnieżony garb Cergowej


a z drugiej strony Pogórze Strzyżowsko-Dynowskie z przekaźnikiem na Suchej Górze i majestatyczną Królewską Górą


Florian szalał w śniegu :)





Odwilż się zbliża, trzeba więc wykorzystać zimową aurę.

Miłego weekendu :)

2 komentarze:

  1. Bo te nasze psy nie mają wcale wyczucia czasu, mam o tyle dobrze, że nie muszę ubierać się i wyprowadzać, tylko otwieram drzwi do ogrodu; ale jak mieszkaliśmy w bloku, to nasz Baca potrafił czasami o północy, w śnieżycę wyprowadzić na spacer, właściwie to stałam za drzwiami klatki w szlafroku i czekałam, aż wróci; takie niebo widzę, ale w oknach sąsiedniego domu, gdzie się odbija, trzeba by mi wyjść z domu, żeby popatrzeć na wschód słońca; dla takich widoków warto wstać wcześniej, pewnie zrobiłaś z Florkiem sporo kilometrów, jaki on jest przystojny kawaler, pysio ośnieżony, śliczny; pozdrawiam Cię, Maniu, serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś zrobiłam eksperyment i gdy Flo zwyczajowo przyszedł mnie rano obudzić drapiąc w łóżko, udawałam że śpię. Podrapał chwilę, potem zaczął prychac a gdy i to nie pomogło, zaszczekał i postawił na nogi cały dom :)
      A wczoraj spacerowaliśmy dwie godziny, potem psisko spało pół dnia zagrzebane w koc
      Dobrego tygodnia Marysiu

      Usuń